Kurs Stoicyzmu LOGO

Głównym tematem odcinka są przestarzałości naszego mózgu. 

Co to takiego? To różne prymitywne struktury, które sprawiają, że zachowujemy się trochę jak zwierzęta, a trochę jak dzieci. Instynktownie, emocjonalnie i nieracjonalnie. I choć kiedyś taki sposób funkcjonowania zapewniał nam, że nie skończyliśmy w paszczy lwa lub tygrysa, to w XXI wieku bardziej on nam przeszkadza niż służy.

Najpierw opowiem Ci zdumiewającą historię ewolucji człowieka, technologii i społeczeństwa. Zrozumiesz dzięki niej, czemu te przestarzałości wciąż zagradzają nasz umysł.

Następnie porozmawiamy o 2 z nich: potrzebie natychmiastowej gratyfikacji oraz negatywnych emocjach. Dowiesz się nie tylko tego, jak one działają, ale również jak lepiej, po stoicku, z każdą z nich sobie radzić.

W kąciku książkowym zajmiemy się Błyskiem! Malcolma Gladwella.  Dowiesz się czym jest i jak działa „natychmiastowe poznanie”, dzięki któremu możesz w ciągu kilku sekund dokonać trafnej oceny sytuacji.

W kąciku książkowym naukowym porozmawiamy o efekcie potwierdzenia, który sprawia, że trudno jest Ci dowiedzieć się czegoś nowego.

Na przykładzie uprzedzeń do starszych babć przekonasz się jak on działa oraz dowiesz się, jak można mu się przeciwstawić.

Zapraszam do wysłuchania podcastu:

MAM DLA CIEBIE NIECODZIENNĄ PROPOZYCJĘ  : - )

Zapraszam do skorzystania z usługi delegowania czytania. Ja przeczytam za Ciebie książkę i zrobię z niej dla Ciebie szczegółowe notatki. Ty zaoszczędzisz swój cenny czas, zapoznając się wyłącznie z esencją książki. Usługa jest bezpłatna, ma jednak dwa haczyki:

1) ja wybieram książki, które czytam i opracowuję
2) ja określam, co w książce jest najważniejsze - nie daję gwarancji, że też uznasz to za istotne lub nie pominę czegoś, co byłoby znaczące dla Ciebie

Jeśli taki układ Ci odpowiada - zapisz się proszę na mój newsletter. Wraz z informacją o publikacji nowego odcinka podcastu, dostaniesz również bonus w postaci esencji z książki.

Transkrypcja

Nie masz warunków, by posłuchać podcastu? Wolisz przeskanować wzrokiem zawartość i wybrać dla siebie najbardziej smakowite kąski? Nie ma problemu! Kliknij poniżej, by rozwinąć transkrypcję odcinka.

Transkrypcja odcinka OLDS #35 - O przestarzałościach naszego mózgu

Jak działa ewolucja? Jakie prymitywne struktury siedzą w naszym umyśle i czasem przejmują nad nami kontrolę? Jak zamiast być ich niewolnikiem, myśleć i działać racjonalnie i mądrze? O tym właśnie porozmawiamy w tym odcinku podcastu.

Nazywam się Andrzej Bernardyn. Jestem trenerem biznesu z nurtu evidence based, ekspertem od rozwijania nawyków i praktykującym stoikiem. A to mój podcast Od laika do stoika, w którym pokazuję, jak możesz żyć inaczej. Jak zamiast wypruwać sobie żyły w pogoni za sukcesem, cieszyć się życiem tu i teraz, korzystając z mądrości stoickiej filozofii i współczesnej psychologii.

Dzisiaj porozmawiamy o przestarzałościach naszego mózgu. Co to takiego? To różne prymitywne struktury, które sprawiają, że zachowujemy się trochę jak zwierzęta, a trochę jak dzieci. Instynktownie, emocjonalnie i nieracjonalnie. I choć kiedyś taki sposób funkcjonowania zapewniał nam, że nie skończyliśmy w paszczy lwa lub tygrysa, to w XXI wieku bardziej on nam przeszkadza niż służy.

Najpierw opowiem Ci zdumiewającą historię ewolucji człowieka, technologii i społeczeństwa. Zrozumiesz dzięki niej, czemu te przestarzałości wciąż zagradzają nasz umysł.

Następnie porozmawiamy o dwóch z nich: potrzebie natychmiastowej gratyfikacji oraz negatywnych emocjach. Dowiesz się nie tylko tego, jak one działają, ale również jak lepiej, po stoicku, z każdą z nich sobie radzić.

W kąciku książkowym wyłowię dla Ciebie kilka merytorycznych perełek z książki Malcolma

Gladwella „Błysk!”, a w kąciku naukowych opowiem o efekcie potwierdzenia.

Rozkład jazdy podany – no to ruszamy!

Ewolucyjny wstępniak

Porozmawiajmy o tym, co chce zjeść każdy zombiak – o naszym mózgu.

Ta 1,5 kilogramowa sztuka mięsa potrafi dokonać prawdziwych cudów. Zachęcić nas do zejścia z drzew i podbicia całej planety. Wynalezienia koła, języka, pisma, internetu i memów z kotami. Nasze mózgi nie przypominają jednak pokoju w Luwrze z najcenniejszymi eksponatami. Bliżej im do strychu albo graciarni, w której obok najnowszego modelu iphona, leży też dyskietka komputerowa, miecz z brązu i kondom z rybiego pęcherza. Kiedyś były ważnymi wynalazkami, jednak we współczesnym świecie są niemal bezużyteczne.

Po co nam te wszystkie rupiecie? Czemu ewolucja ich w międzyczasie nie wysprzątała? To temat warty rozkminienia.

Zacznijmy od tego, jak działa ewolucja. Nie jest to inteligentna siła, która niczym władca marionetek, świadomie podejmuje decyzje, co i w jaki sposób pozmieniać.

Zmiany dokonują się przypadkiem, na drodze całkowicie losowych mutacji w naszym kodzie genetycznym. Osobniki, które przyfarciły i dostały korzystną mutacje, miały większą szansę na przekazanie swoich genów dalej.

Istnieją dwa rodzaje doborów, czyli selekcji: naturalna i płciowa. Być może selekcja naturalna kojarzy Ci się z prawem silniejszego, albo z tym, że silniejszy wygrywa. Wcale niekoniecznie tak było. Wygrywały, czyli przekazywały swoje geny dalej, te organizmy, które były najlepiej przystosowane do środowiska, w którym żyły. Czasem była to kwestia siły, czasem szybkości albo odporności. A innym razem tego, jak dobrze ktoś potrafił ukryć się przed drapieżnikami lub rozpoznać, które rośliny są jadalne.

Dobór płciowy działa w ten sposób, że te osobniki, które są bardziej sexy, mają większą szansę przekazać swoje geny. Jak jesteś niski, masz czyraki na skórze czy śmierdzący oddech, mało kto się tobą zainteresuje, a przez to masz małe szanse na dzieci. Jeśli Twoje cechy pokazują płodność, zdrowie i umiejętność zdobycia zasobów, masz znacznie większe szanse na potomstwo.

Przetrwanie i rozmnażanie to niestety wszystko, co doceniała ewolucja. Nie zależało jej na naszym szczęściu, samorealizacji czy na tym byśmy w zdrowiu dożyli późnej starości. Nie chodzi też o to, że ewolucja celowo kazała nam się starzeć i umierać. Po prostu utrzymanie żywego osobnika do np. 120 lat wymagałoby strasznie dużo zachodu. Lepiej tę energię ukierunkować na to, by dany osobnik był płodny i naprodukował jak najwięcej swoich kopii, gdy jest jeszcze w kwiecie wieku. A potem ewolucji jego los jest już obojętny.

Ewolucja działa też bardzo powoli. Australopitek, pierwszy chodzący wyłącznie na dwóch nogach przodek człowieka, żył już 4 miliony lat temu. Pierwsi Homo, czyli ludzie, wyewoluowali zapewne z któregoś z gatunków australopiteków ponad 2,5 mln lat temu. Około 190 tysięcy lat temu, czyli stosunkowo niedawno z ewolucyjnego punktu widzenia, powstał gatunek homo sapiens, do którego należysz Ty, ja a nawet osoby wygrywające nagrodę Darwina. Jak słyszysz, dokonanie znaczących zmian w organizmie ludzkim wymagało milionów albo co najmniej setek tysięcy lat.

Teraz porównajmy tempo rozwoju technologii. Ludzkość wynalazła pismo ok. 6 tysięcy lat temu. Szkło – 5 tysięcy lat temu. Moje ukochane piwo – 4 tysiące lat temu. Alfabet – 3 tysiące lat temu. Papier – 2 tysiące lat temu. A potem w naszej erze postęp nabrał nagle rozpędu i ciągle przyspiesza.

Urodziłem się w 1986 roku, należę więc do pokolenia Czarnobyla. Pamiętam czasy bez telefonów komórkowych i bez internetu. Dopiero gdy miałem 10 lat pojawiły się w Polsce modemy, przez które w akompaniamencie trzasków, szumów i bipów można się było połączyć z internetem. Strony www ładowały się wtedy kilka minut, a zamiast w WoWa czy LoLa grało się w gry tekstowe bez żadnej grafiki zwane MUDami.

24 lata później mamy dostęp do superszybkiego internetu i to niemal z dowolnego miejsca w Polsce. A jak Elon Musk wystrzeli już wszystkie swoje satelity i uruchomi projekt Starlink – dostęp do internetu będziemy mieli z dowolnego miejsca na Ziemi.

Rewolucyjne zmiany w technologii nie zajmują jak w przypadku ewolucji milionów czy setek tysięcy lat. Kiedyś wymagały kilku wieków, potem kilku dekad, a obecnie kilku lat a czasem nawet kilku miesięcy.

Podobnie ze stosunkami społecznymi – ich zmiany gwałtownie przyspieszyły.

Niewolnictwo w Stanach Zjednoczonych zostało zniesione zaledwie 170 lat temu. Kobiety uzyskały prawa wyborcze w Polsce i Niemczech dopiero 102 lata temu. Jeszcze 60 lat temu w Stanach Zjednoczonych obowiązywała segregacja rasowa, w myśl której czarni i biali nie mogli zawierać międzyrasowych małżeństw, korzystać z tych samych toalet, autobusów i restauracji.

Ewolucyjne zmiany w naszych ciałach i mózgach nie mają najmniejszych szans, by nadążyć za tak gwałtownym postępem technologicznym i społecznym. W efekcie mamy w sobie wiele przystosowań, które co prawda były przydatne 150 000 lat temu na terenie afrykańskiej sawanny, ale w XXI wieku w zachodniej cywilizacji – są potwornie ciężką kulą u nogi.

O nich właśnie pomówimy w tym odcinku. O przestarzałościach naszego mózgu. Warto mieć świadomość ich istnienia, rozumieć kiedy się aktywują i jak na nas wpływają.

Skoro nie możemy ich po prostu wyciągnąć z naszego ciała i umysłu, potrzebujemy się nauczyć z nimi żyć. A najlepiej umiejętnie je wykorzystać.

NATYCHMIASTOWA GRATYFIKACJA

„Głównym powodem porażki i nieszczęścia jest wymienianie tego, czego pragniesz najbardziej na to, czego pragniesz teraz” – Zig Ziglar.

Jednym z naszych ewolucyjnych obciążeń jest przecenianie znaczenia przyjemności, którą możemy poczuć tu i teraz oraz niedocenianie korzyści lub strat, które odczujemy w przyszłości.

To dlatego jemy słodycze, mimo że jak spuentowała to moja koleżanka – kilka sekund przyjemności w ustach, a wieczność w boczkach.

To dlatego kupujemy telewizory, komputery i smartfony na kredyt, płacąc za nie o wiele więcej, niż gdybyśmy po prostu najpierw odłożyli pieniądze na ich zakup.

To dlatego zdradzamy swoich partnerów, bo odczucie seksualnej rozkoszy w tym momencie wydaje się tak ważne, że możliwość zrujnowania swojej rodziny i kariery nie robi na nas wrażenia.

Potrzeba natychmiastowej gratyfikacji siedzi w nas głęboko. Sam często jej doświadczam. Jestem w trakcie remontu mieszkania. Jedną z prac, którą wykonuje jest malowanie ścian i sufitów. Jakże przyjemne jest móc natychmiast zobaczyć efekt swojej pracy. Zwłaszcza dla kogoś, kto wykonuje na co dzień prace intelektualną i czasem nigdy nie widzi jej efektów.

Np. gdy przygotowuję ofertę szkolenia dla firmy, w odpowiedzi na zapytanie ofertowe. Zadaję pytania pracownikom firmy, tworzę dopasowaną ofertę szkolenia i ładne grafiki. Wysyłam ofertę mailem, a potem cisza. Dzwonię, a po drugiej stronie nikt nie odbiera. W takich sytuacjach gratyfikacja jest nie tyle odroczona, co całkowicie jej brakuje. Zamiast nagrody za dobrze wykonaną pracę – przygotowanie merytorycznej i estetycznej oferty, o którą klient sam prosił, dostaje totalną olewkę.

Dlaczego warto ćwiczyć powstrzymywanie się przed natychmiastową gratyfikacją? Badania na ten temat przeprowadził w latach 60 ubiegłego wieku profesor Walter Mischel z Uniwersytetu Stanfordzkiego. Badanie to przeszło do historii jako marshmallow test, czyli test pianki.

W eksperymencie wzięły udział dzieci w wieku od 3 do 5 lat. Kazano im dokonać niezwykle trudnego wyboru: zjedz 1 piankę teraz albo zaczekaj 15 minut, a dostaniesz 2 pianki. Badacze byli jeszcze na tyle perfidni, że zostawiamy dziecko sam na sam z pianką, wychodząc z pokoju. Z pewnością domyślasz się, na jakie psychiczne katusze zostały wystawione dzieci. Aż 70% z nich nie dała rady oprzeć się pokusie i zjadała jedną piankę, zanim eksperymentator wrócił z dodatkową.

To jednak nie był koniec badania. Kilkanaście lat później eksperymentatorzy wysłali kwestionariusze do rodziców i nauczycieli tych samych dzieci. Miały one sprawdzić, jak piankożercy radzą sobie w szkole i ogólnie w życiu. Co się okazało? Te nieliczne dzieci, które potrafiły oprzeć się słodkiej pokusie miały mniejsze problemy z zachowaniem, koncentracją uwagi, lepiej radziły sobie ze stresem i utrzymywaniem przyjaźni, a także uzyskiwały wyższe wyniki w teście SAT na zakończenie szkoły średniej.

W wielu innych badaniach naukowcy potwierdzali, że umiejętność odraczania gratyfikacji to jeden z najważniejszych czynników decydujących o tym, czy ktoś odniesie w życiu sukces – zdobędzie dobrą prace, będzie w stanie zbudować długotrwały wartościowy związek itd.

Skoro więc wiemy, jak ważne jest nieuleganie potrzebie natychmiastowej gratyfikacji, jak możemy ćwiczyć własną samokontrolę w tym zakresie?

Jednym ze sposobów jest trening oszczędzania pieniędzy. Rodzice mogą dawać dzieciom kieszonkowe, umawiając się z nimi jednocześnie, że jeśli odłożą odpowiednią kwotę, to dostaną wymarzoną zabawkę. Dzieci uczą się w ten sposób rezygnować z małej przyjemności teraz, np. batonika z czekoladą, na rzecz dużej nagrody w przyszłości.

My jako dorośli też możemy skorzystać z tej strategii. Wyznaczamy sobie atrakcyjny cel – np. wycieczka na Zanzibar. Z każdej wypłaty przelewamy od razu na konto oszczędnościowe 500 zł. A gdy uzbiera się potrzebna suma, lecimy do Tanzanii!

Inny sposób na uczenie się odraczania gratyfikacji to trening dobrowolnego dyskomfortu, o którym opowiadałem w 31. odcinku podcastu – o Odporności. Zachęcam Cię do wysłuchania lub przypomnienia sobie tego odcinka. W skrócie chodzi o to, by z własnej woli pozbawić się na jakiś czas – dzień, tydzień albo miesiąc – drobnej przyjemności: np. picia kawy, alkoholu czy jedzenia słodyczy. Po tym jak uda Ci się wytrwać w tym postanowieniu, otrzymujesz nagrodę. Dla jednych satysfakcja z tego, że podołali wyzwaniu w zupełności wystarcza. Inni wynagradzają swoje wyrzeczenia wypasioną wersją tego, z czego czasowo zrezygnowali. Nie jadłeś przez miesiąc słodyczy? Idziesz pożreć puchar lodów albo banana split! Nie piłeś kawy przez miesiąc? Kupujesz ziarna drogiej mieszanki, na którą zawsze miałeś ochotę.

Aby nauczyć się odraczać gratyfikację, potrzebujesz widzieć bardzo wyraźnie większy cel, który uzyskasz, jeśli tylko zrezygnujesz z chwilowej przyjemności. Dopiero gdy porównasz ze sobą większą nagrodę jutro z mniejszą nagrodą dziś, jest szansa, że nie ulegniesz pokusie natychmiastowej gratyfikacji.

Mischel, W., & Ayduk, O. (2004). “Willpower in a cognitive-affective processing system: The dynamics of delay of gratification”. In R. F. Baumeister & K. D. Vohs (Eds.), Handbook of self-regulation: Research, Theory, and Applications (pp. 99-129). New York: Guilford.

EMOCJE

Nasi przodkowie zostawimy nam dużo więcej balastu niż tylko potrzeba, by od razu dostać to, czego pragniemy. Innym obciążeniem, które utrudnia nam szczęśliwe życie, są negatywne emocje.

O każdej z nich planuję nagrać osobny odcinek podcastu. Dzisiaj skupimy się bardziej na ogólnych zasadach. Jaką funkcje pełniły emocje, gdy rozwinęły się 200 tysięcy lat temu? Pomagały nam w przetrwaniu. Strach przed wężem czy pająkiem sprawiał, że na sam jego widok braliśmy nogi za pas, nie dociekając czy to zwierzę nie jest przypadkiem niejadowite. Uogólniony lęk sprawiał, że cały czas żyliśmy w napięciu, gotowi do walki lub ucieczki, gdyby zza krzaczorów wyłonił się dziki futrzak. Gniew dawał nam siłę do walki o swoje z innymi członkami plemienia lub wrogą grupą. Wstyd sprawiał, że nasi towarzysze widzieli, że pomimo, że zrobiliśmy coś złego, to to zrozumieliśmy, wyrażamy czynny żal i mamy mocne postanowienie poprawy. Gdyśmy po dokonaniu podłości chodzili z dumnie podniesioną głową, ktoś z nich przylałby nam maczugą w czerep, bo dla takiego typa nie ma nadziei i nie warto dla niego narażać całego plemienia.

Jak widzisz każda emocja, również ta nieprzyjemna, miała swój sens. Służyła ludzkości. Pozwalała błyskawicznie podjąć decyzję i zachować się we właściwy sposób. Myśliciele, osoby spokojnie rozważające fakty ginęły w świecie, w którym albo szybko podejmiesz decyzje albo nie żyjesz.

Problem polega na tym, że żyjemy obecnie w drastycznie innych czasach. W Polsce i niemal całym zachodnim świecie fizyczne zagrożenie ze strony drapieżników praktycznie nie istnieje. Obecność prawa i policji sprawia, że inni ludzie mogą nas co najwyżej zranić złośliwym komentarzem. Do rękoczynów dochodzi bardzo rzadko, dlatego wychodząc na ulice mało kto obawia się pobicia. No chyba że mieszkasz na sałcie w Chicago albo innej interesującej dzielnicy opanowanej przez gangsterów.

Gdy nas coś zestresuje, włącza się ten sam pierwotny mechanizm. Oddech nam przyspiesza, byśmy złapali dodatkową porcję tlenu. Serce zaczyna bić szybciej, rozprowadzając krew z tlenem po całym ciele, dostarczając nam energii. Jednak gdy zagrożeniem jest możliwość skompromitowania się na egzaminie ustnym na studiach, ani walka na pięści ani ucieczka nie jest reakcją, która nam pozwoli poradzić sobie z tym wyzwaniem.

Gniew sprawia, że błyskawicznie nabieramy pewności, że to my mamy racje, a inni się mylą i w dodatku celowo nas skrzywdzili. W obliczu fizycznej konfrontacji z napastnikiem to przekonanie ma olbrzymi sens i pozwala nam lepiej poradzić sobie w tej sytuacji.

Jeśli jednak poczujemy gniew na swojego małżonka, szefa czy kluczowego klienta i zaczniemy go atakować – fizycznie czy emocjonalnie, to nic dobrego z tego nie wyjdzie. Możemy zniszczyć wartościową relację, której zbudowanie zajęło nam miesiące lub lata właśnie przez to, że w gniewie w ogóle nie zastanawiamy się, czy przypadkiem problem nie leży po naszej stronie i to my powinniśmy przeprosić.

Przejmowanie się tym, co ludzie o mnie pomyślą może mieć sens, jeśli mieszkam na wsi i jestem skazany na to, by żyć razem z tymi ludźmi do końca swoich dni. W tej sytuacji zrobienie z siebie wioskowego głupka może mieć konsekwencje na całe życie, dlatego warto dwa razy się zastanowić, czy możemy sobie pozwolić, by zachować się w niestandardowy sposób. Jednak obawianie się reakcji ludzi, których widzimy pierwszy i prawdopodobnie ostatni raz w życiu, jest już tego sensu pozbawione.

Mam nadzieję, że te przykłady jasno Ci pokazują, że w pewnych okolicznościach negatywne emocje mądrze sterują naszym zachowaniem, służą nam. Jednak w XXI wieku, coraz częściej będą sprowadzały nas na manowce. Pod ich wpływem będziemy zachowywać się w sposób, który da odwrotny skutek od tego upragnionego. Dlatego tak ważne jest, by nauczyć się zarządzać swoimi emocjami.

Zacznijmy od stoickiego pojęcia przyzwolenia. Dla stoika emocje nie dzieją się same. To nie ktoś Cię zdenerwował – to Ty pozwoliłeś na to, by czyjeś słowa lub zachowanie wzbudziły w Tobie gniew. To nie rozwój wypadków Cię zasmucił, ale Ty pozwoliłeś sobie na to, by tak zinterpretować fakty, że poczułeś smutek. Bez Twojej zgody dana emocja nie może się rozwinąć. Celowo powiedziałem, nie może się rozwinąć zamiast nie może się pojawić. To subtelne, aczkolwiek ważne rozróżnienie.

Na to, czy dana emocja się w nas pojawi często nie mamy wpływu. Coś się dzieje i w naszym umyśle pojawiają się automatyczne myśli, np. „o Boże! Co ja teraz zrobię?!”. A z kolei te automatyczne myśli, wywołują automatyczne emocje – np. lęku. Jednak tuż po tym jak nastąpi ta sekwencja bodziec-reakcja, następuje kluczowy moment. W ciągu pierwszych kilku-kilkunastu sekund udzielamy lub nie przyzwolenia na to, by dana emocja nami owładnęła. Jeśli tak się stanie, wtedy jest już pozamiatane. Tracimy możliwość racjonalnego myślenia i przechodzimy w prymitywny, emocjonalny sposób oceny rzeczywistości, pozbawiony odcieni szarości. Albo coś jest dobre albo złe. Albo wspaniałe, albo beznadziejne. Albo coś jest bezpieczne albo zagraża mojemu życiu – nie ma nic pomiędzy. Nie ma też myślenia w kategorii potencjalnych skutków ubocznych, długotrwałych celów – jest tylko tu i teraz.

Stoicy mają na ten stan specjalną metaforę – zbiegania z górki. Wyobraź sobie, że stoisz na szczycie góry ze stromym zboczem. Ktoś lub coś popchnęło Cię i zaczynasz zbiegać. W pierwszych kilku sekundach masz jeszcze szansę, żeby się zatrzymać. Jeśli ją przegapisz, nabierzesz dużej prędkości i stracisz możliwość zatrzymania się. Bo jeśli nagle staniesz w miejscu, upadniesz i zaczniesz bezwładnie spadać z góry, obijając się o twarde skały. Nie masz więc wyjścia – musisz biec dalej, aż do momentu, gdy teren się wypłaszczy i będziesz w stanie się bezpiecznie zatrzymać.

Mimo że metafora ta powstała ponad 2 000 lat temu, jest zaskakująco zgodna z tym, jak działają emocje, wedle współczesnych psychologicznych badań. Na jej podstawie możemy zaproponować 2 podstawowe strategie radzenia sobie z negatywnymi emocjami.

Pierwsza to dyscyplina przyzwolenia. Stoik uczy się wykorzystywać to krótkie okienko pomiędzy pojawieniem się emocji a momentem, kiedy ona nami owładnie. Tak jak po upuszczeniu jedzenia na podłogę mamy kilka sekund, by je podnieść, zanim bakterie na nie wpełzną – podobnie dzieje się w przypadku emocji. Mamy kilka sekund na zastosowanie odpowiedniej ramy interpretacyjnej, na dostrzeżenie błędu w myśleniu, który spowodował emocjonalną reakcję.

Aby łatwiej było to zrozumieć, podam przykład ze swojego życia. Pracuję jako trener biznesu. Prowadzę szkolenia. Czasem zdarza się sytuacja, w której jeden z uczestników wypowiada na forum jakąś krytyczną uwagę, np. dotyczącą techniki, której użycie rekomenduję. Moją pierwszą reakcją może być poczucie zagrożenia lub gniew, jeśli wydaje mi się, że krytyka wynika ze złośliwości, a nie chęci merytorycznej dyskusji. Mógłbym ulec emocjom i albo zacząć się bronić albo atakować uczestnika, który ośmielił się ze mną nie zgodzić. Lepiej jednak będzie dla mnie szybko zmienić ramę interpretacyjną. Przyjąć, że ten człowiek chce się czegoś ode mnie nauczyć, a jego uwaga jest ukrytą prośbą o lepsze wytłumaczenie przeze mnie korzyści z prezentowanej techniki albo tego, jak ją w praktyce zastosować. Dzięki takiej interpretacji dużo łatwiej jest mi zachować zimną krew i nie wykazywać emocjonalnej, nadmiernie defensywnej albo agresywnej postawy.

Inny przykład. Klient spóźnia się na umówiony trening 1 na 1. Moją naturalną reakcją mógłby być gniew lub oburzenie. „Jak on śmie się spóźniać! To jawny wyraz lekceważenia!” Jednak takie nakręcanie się w negatywnych emocjach do niczego dobrego nie doprowadzi. Sam siebie w ten sposób unieszczęśliwię. Dużo lepiej będzie użyć innej ramy interpretacyjnej. Klient płaci mi za 1,5 godzinne spotkanie. Jesteśmy umówieni, że bez względu na to czy przyjdzie punktualnie czy się spóźni, spotkanie skończy się o tym samym czasie. Czyli jeśli klient przyjdzie 30 minut po czasie, to de facto ja zyskuję 30 minut dla siebie, na poczytanie książki czy posłuchanie podcastu, za które klient i tak mi płaci. Zamiast się tym spóźnieniem denerwować i odbierać je jako osobistą zniewagę, mogę się z niego cieszyć. Easy money! Tego typu interpretacja pozwala mi cieszyć się z sytuacji, która mogłaby mnie zestresować.

Druga strategia radzenia sobie z negatywnymi emocjami to przeczekanie. Emocje mają to do siebie, że nie trwają zbyt długo. Górka, z której zbiegasz, w pewnym momencie się kończy. A na płaskim terenie możesz się zatrzymać bez żadnego ryzyka. Jeśli przegapisz krótkie okienko, by inaczej zinterpretować daną sytuacje i pozwolisz na to, by emocje Tobą owładnęły – graj na czas. Powiedz, że potrzebujesz chwilę przerwy albo musisz wykonać pilny telefon. Oddal się od osoby, która była dla Ciebie źródłem negatywnych emocji. Postaraj się przez moment zająć czymś innym. Skieruj swoją uwagę na zewnętrz i obserwuj to, co widzisz. Zwróć uwagę na szczegóły przedmiotów, ich kolory. Wsłuchaj się w otaczające Cię dźwięki. Skoncentruj się na kontrolowaniu sposobu w jaki idziesz. Zrób co możesz, by przez kilka minut nie myśleć o sytuacji, która wyprowadziła Cię z równowagi.

Najważniejsze jest to by zminimalizować straty, które wygenerujesz będąc w gorącym stanie emocjonalnym. A nie masz się co łudzić, że to będą straty, a nie zyski. Słyszałeś, żeby ktoś kiedyś o kimś powiedział: „On to podejmuje najlepsze decyzje, gdy jest zestresowany” albo „Jej komunikacja staje się tym lepsza, im bardziej jest wkurzona”. Raczej nie. Raczej jest dokładnie odwrotnie. Gdy prymitywne ośrodki naszego mózgu przejmują nad nami kontrolę, bezpowrotnie palimy mosty, zaprzepaszczamy szanse albo zadajemy ból ludziom, których kochamy.

Wyobraź sobie, że przychodzisz po radę do przyjaciela. Tak się złożyło, że opiekuje się w tym czasie swoim 4 letnim synem. Opowiadasz ze szczegółami o swoim problemie i pytasz przyjaciela, co w tej sytuacji robić? A on zamiast udzielić Ci odpowiedzi, najmocniej Cię przeprasza i mówi, że musi na chwile wyjść, ale zaraz wróci. Zostajesz sam na sam z 4-latkiem, który zaczyna Ci tłumaczyć, jak powinieneś się zachować. Bierzesz sobie jego rady do serca i nie czekasz nawet na powrót przyjaciela? Czy może jednak uśmiechasz się z pobłażaniem i wolisz porozmawiać z dorosłym?

Podobnie jest w przypadku działania pod wpływem emocji. Racjonalna część Ciebie opuszcza lokal i jesteś skazany na działanie pod dyktando obrażalskiego, rozkapryszonego wewnętrznego dziecka. Albo możesz też zaczekać na powrót dorosłego, do czego Cię gorąco zachęcam.

Zrealizowaliśmy już główny temat odcinka, pora przejść do kącików tematycznych.

KĄCIK KSIĄŻKOWY

W kąciku książkowym, trochę dla przeciwwagi pochwały rozumu, zaprezentuję Ci wnioski z Błysku! Malcolma Gladwella. To książka o intuicji i przeczuciu. O tym, że czasem coś wiemy, mimo że nie potrafimy wytłumaczyć skąd.

Czasem potrafimy wnioskować szybko i oszczędnie. Rzucić okiem na daną sytuacje i już wiemy, co robić, mimo że nie rozważyliśmy wszystkich alternatyw. Obszar naszego mózgu, w którym zachodzi to błyskawiczne wnioskowanie nazywa się nieświadomością adaptacyjną.

Cytuję: „Nieświadomość adaptacyjna doskonale, w skuteczny i wyrafinowany sposób, wywiązuje się z zadania oceny sytuacji, ostrzegania nas przed niebezpieczeństwem, wyznaczania nam celów i inicjowania działań.”

Psycholog Nalini Ambady pokazywała studentom kilkusekundowe nagrania z wykładem profesora – w dodatku bez dźwięku. Poprosiła ich o ocenę skuteczności pracy nauczycieli, których wcześniej nie widzieli na oczy. Porównała później te oceny z opiniami wyrażonymi wyrażonymi przez studentów, którzy mieli z tym profesorem cały semestr zajęć. Co się okazało? Oceny te były zadziwiająco zbieżne.

Tę niezwykłą zdolność natychmiastowego poznania mamy wszyscy. Cytuję: „Umiejętność zdobywania wiedzy w ciągu 2 sekund nie jest nadzwyczajnym darem przeznaczonym dla garstki szczęśliwców. Jest cechą, którą każdy z nas może pielęgnować na własne potrzeby.

Gladwell przekonuje, że dokonanie trafnej i szybciej oceny jest też możliwe w wielu innych obszarach. Nawet jeśli sądzimy, że jest zupełnie inaczej. Cytuję: „Wydaje nam się, że trafna prognoza w tak ważnej sprawie jak przyszłość małżeństwa – a w zasadzie każda prognoza – wymaga mnóstwa danych zgromadzonych w możliwie zróżnicowanych kontekstach.”

John Gottman wraz ze swoim zespołem udowodnił, że po 3-minutowej obserwacji tego, jak para ze sobą rozmawia, można z olbrzymią trafnością przewidzieć, które z nich zdecydują się na rozwód. Zbadano w ten sposób ponad 3 000 małżeństw i większość przewidywać naukowców okazała się zgodna z późniejszą rzeczywistością.

Ten niezwykły dar natychmiastowego poznania ma jednak swoje ograniczenia. Działa dobrze w tych obszarach, w których ktoś jest specjalistą. Pracownik muzeum błyskawicznie odkryje, że dane dzieło jest falsyfikatem, ale już człowiek mniej obeznany ze sztuką w ogóle nie zwróci na to uwagi.

W Błysku znajdziesz sporo ciekawych wskazówek, jak z tej umiejętności korzystać na co dzień.

KĄCIK NAUKOWY

W kąciku naukowym chcę bardzo omówić confirmation bias, czyli efekt potwierdzenia. To jeden z najbardziej podstępnych błędów poznawczych, który sprawia, że trudna nam się wyrwać ze swojej bańki informacyjnej. Zwłaszcza w czasach internetu i fejsbuka.

Zacznijmy jednak od definicji. Efekt potwierdzenia to tendencja do preferowania informacji, które potwierdzają nasze wcześniejsze oczekiwania. Innymi słowy, gdy nowa informacja potwierdza to, w co już wierzymy – z łatwością ją dostrzegamy i zapamiętujemy. Jeśli jednak nowa źródło jest sprzeczne z naszymi przekonaniami – najpierw je bagatelizujemy, a potem o nim zapominamy.

Przykład: Załóżmy, że jestem uprzedzony do starszych babć. To jak biegną na wyścigi do wolnych miejsc w tramwajach trochę mnie bawi, a trochę brzydzi. A już zwłaszcza sapanie na szyję młodszej osoby, żeby zwróciła na nią uwagę. Jeśli zobaczę w tym tygodniu kolejny przykład takiego zachowania, zacznę na nie utyskiwać, może się nawet pożalę na fejsie czy Instagramie. Jeśli jednak zobaczyłbym uroczą staruszkę, która zwalnia miejsce w tramwaju mamie z dzieckiem – mimo, że jest to niecodzienne zachowanie, szybko wyparłbym je ze swojej pamięci, bo nie pasuje mi to mojego przekonania, że babcie to ZUO.

Termin „efekt potwierdzenia” wprowadził do nauki angielski psycholog Peter Wason w latach 60 ubiegłego wieku. Po nim setki innych badaczy potwierdzało jego istnienie w swoich eksperymentach.

Efekt potwierdzenia, jak i wiele innych błędów poznawczych to kolejne przykłady wadliwego działania naszego umysłu. Jak z nim walczyć? Najłatwiej słuchając argumentów tej drugiej strony. Jeśli jesteś za PO, porozmawiaj z ludźmi którzy popierają PiS – z jakich powodów to robią. Jeśli oglądasz program telewizyjny lub czytasz gazetę reprezentującą jedną ideologię, warto sprawdzić, co na te same tematy mają do powiedzenia media o przeciwstawnych poglądach. W ten sposób zaczynasz postrzegać rzeczywistość w sposób bardziej obiektywny, co czego zawsze zachęcają stoicy.

Na dzisiaj to już wszystko. Dziękuję Ci za wysłuchanie tego odcinka. W następnym zajmiemy się młodością. Do usłyszenia, żegna się Andrzej Bernardyn.

menu